+2
Pietrucha 26 stycznia 2018 13:51
1154.jpg


1197.jpg


1199.jpg


1203.jpg


1206.jpg


1219.jpg



Co mogę Wam jeszcze powiedzieć o Chinach?

Paróweczki Korwina są tutaj faktem. Mieliśmy wrażenie, że tam każdy ma swój interes, gdyż na jednej ulicy jest np. 30 restauracji tuż obok siebie, niektórzy nawet na małym stoliku sprzedają zaledwie tylko napoje. Pomimo tego, że nie chce im się/nie lubią chodzić po górach to widać, że są pracowici, gdyż do 1 w nocy pootwierane są czasem totalnie puste sklepy czy restauracje. Gdy wstawaliśmy skoro świt te same miejsca również były czynne. O nachalności azjatyckich sprzedawców czy taksówkarzy na pewno słyszeliście. Ważne jest to, żeby po wejściu nakazać kierowcy włączyć taksometr. Poza tym taktyka z zapytaniem o cenę, odejściem i powrotem po tym jak sprzedawca wykrzyczy 4-5 razy niższą cenę również działa. Z angielskim jest tragedia, ale mimo wszystko ludzie są bardzo pomocni. Nie mieliśmy ani jednej sytuacji, gdy ktoś nas zlekceważył i odszedł dalej „zachowując twarz”, gdy nie rozumiał angielskiego. Z jednej strony jest głośno, wszyscy trąbią, krzyczą, mlaszczą, bekają, wszędzie śmierdzi i niektóre ulice są zniechęcająco brudne. Z drugiej strony ludzie są wiecznie uśmiechnięci, emanuje od nich dobroć, panuje rodzinna atmosfera. Czuliśmy się tam luźno i bezpiecznie. Trudno sobie to wyobrazić, ale już kilka razy słyszałem, że nie ogarniają mnożenia i gdy w górach nie mogliśmy się na palcach dogadać ze starą babuszką w sprawie ceny dwóch butelek wody, odpuściliśmy i daliśmy jej 10 juanów. Gdy odchodziliśmy, zaczęła na nas krzyczeć i wydała nam 4 juany reszty. Gdy kolega zostawił telefon w restauracji to kelnerka stała, czekała i oglądała się za nami przed wejściem, żeby go zwrócić  Co ciekawe ceny w sklepach są takie jak w Polsce, natomiast jednego dnia za 5 zł napchaliśmy się czymś podobnym do bistro typu „jesz ile chcesz” Kuchnia jest fenomenalna. Warto spróbować Kung Pao chicken, jajecznicy z pomidorami, panierowanych bakłażanów i różnego rodzaju makaronów. Nie polecamy generalnie zup, gdyż po prostu cierpią one na brak smaku, tofu (u nas jest o wiele lepsze), galarety z owczej krwi. Sławetna kaczka po Pekińsku była niczym więcej niż normalnym daniem, a na temat reszty się nie wypowiemy, bo nie mamy pojęcia co to było :D Na szczęście, podobno, nie był to sezon na psy. Należy jednak uważać, bo można się bardzo przejechać na cenie. Raz za 100 juanów kupiliśmy dosłownie zupę z kości. Chyba warto stosować starą zasadę, żeby jadać tylko tam, gdzie lokalsi. Można poeksperymentować z ichniejszymi wynalazkami w sklepach, jednak oprócz zupek chińskich nie było niczego co by nam naprawdę smakowało. Każdy owoc smakuje trochę inaczej np. jabłko to połączenie jabłka, gruszki i pomelo. Widać, że Chiny rosną w siłę, wszędzie są remonty dróg, budowy nowych budynków, wielkich osiedli, w "małych" milionowych miastach. Dopiero tutaj uświadomiliśmy sobie, że Chińczycy stanowią około 25% ludności świata, albo, że Mao Zedong przebił nawet Hitlera i Stalina, gdyż na swoim koncie ma 60 mln ofiar i to uwaga… w czasach pokoju. Co ciekawe, widnieje on na wszystkich banknotach. Zarówno w Rosji jak i w Chinach ludzie nosili koszulki z losowymi, angielskimi napisami. W kraju Putina było to widoczne gołym okiem, ale mówiąc o państwie środka niełatwo pokusić się o stwierdzenie, że ktoś chodził w oryginalnych ubraniach, nawet samochody były podrabiane :D Angielskich „faili” również możemy znaleźć mnóstwo.


IMG_20170910_213243.jpg


735.jpg


588.jpg


1227.jpg


27835442_2061154443900052_1264452078_o.jpg


985.jpg


568.jpg


606.jpg


1220.jpg


645.jpg

Dzień 17: Zhangjiajie – Pekin
Dzień 18: Pekin
Dzień 19: Wielki Mur
Dzień 20: Zakazane Miasto, Pałac Letni



Screenshot_7.jpg


IMG_20170910_174524737.jpg


1424.jpg


1360.jpg


1252.jpg



Dla nas, „doświadczonych hardseatowców” dwudziestoczterogodzinna podróż do Pekinu minęła jak z bicza strzelił :D Tutaj właśnie naprzeciwko nas siedziało czterech polskich studentów, z którymi wymienialiśmy się doświadczeniami. W ich opinii Mongolię śmiało można ominąć szerokim łukiem, gdyż oprócz stepów nie ma tam nic do zobaczenia, a Pekin przy Szanghaju śmierdzi i tak naprawdę stolica Chin… ale o tym później.

Świątynia Niebios, Silk Market, Wangfujing Street Food

Pierwszego dnia postanowili zapoznać się z miastem. Co już wcześniej dostrzegliśmy starsi ludzie starają się utrzymywać sprawność fizyczną. Często z rana przy barierkach lub na chodnikach najzwyczajniej w świecie się rozciągają, bądź zbiorowo tańczą. Gdy byliśmy w parku przy Świątyni Niebios (7,5 juana) naszym oczom ukazał się niesamowity widok, gdyż większość wielkiego placu do Street Workoutu była zajęta przez staruszków. Zbadaliśmy polecany silk market, który okazał się niczym innym jak galerią handlową z zawyżonymi cenami i szybko stamtąd uciekliśmy. Pod wieczór zaszliśmy na Wangfujing street, aby posmakować najdziwniejszych rzeczy. Zaczęło się: „nie no stary, nie zjesz tego”. Czy to ośmiornice, czy owady, czy pająki, czy jaszczurki, czy węże, czy skorpiony ruszające się na patyku – wszystko tam znajdziecie. Ceny tych smakołyków oscylują pomiędzy 20-60 juanów. Niestety, cena w ogóle nieadekwatna do smaku :D ale jest to taka czynność, którą typowo chcieliśmy odhaczyć. Zaskakująca okazała się reakcja jest Chińczyków – okazało się, że normalnie nie jedzą takich rzeczy i to właśnie oni byli najbardziej zdumieni, kiedy jedliśmy pająka.

IMG_20170910_163853.jpg


IMG_20170910_170203.jpg


IMG_20170910_200013.jpg


1243.jpg


1244.jpg


1245.jpg


1246.jpg


IMG_20170910_203928.jpg


1248.jpg



Badaling

Wcześniej myśleliśmy, że Chińczycy sobie postanowili: „O! Walniemy sobie taki jeden ogromny mur!”. Tak naprawdę Chińczycy ciągle, bo od III w. p.n.e. budowali jakiś mur obecna postać muru ukształtowała się dopiero w XV wieku n.e. Mur dawał radę w przypadku małych, nieskoordynowanych ataków, ale w przypadku zmasowanego ataku był mało przydatny, oprócz tego, że służył do alarmowania, dosłownie tak, jak we Władcach Pierścieni. W przeszłości był wielokrotnie przekraczany przez wrogie wojska, a jak w XVII wieku Chińczycy dostali od Mongołów to od tej pory mur był bezużyteczny. To, że jest widoczny z kosmosu, również nie jest prawdą.
Ze względu na kończące się fundusze zdecydowaliśmy się na najtańszą, najprostszą i najbardziej turystyczną wersję ujrzenia na własne oczy jednego z siedmiu nowych cudów świata. Koszt pociągu to 2x 6 juanów + 20 juanów za wstęp. Niestety najpierw zajechaliśmy na złą stację, ponieważ ze względu na prowadzone remonty, aby dotrzeć do Badaling należy się udać do Huoying Station (wrzesień ’17). Przeczytaliście już kiedyś, że ludzie po otwarciu bramek dosłownie biegną przez całą stację do pociągu?! :D Tak dokładnie jest – jak na promocji karpia w Lidlu :D Jeszcze jest lepiej jak zacznie się krzyczeć i ludzie dookoła podłapują i też zaczynają krzyczeć – polecamy, przednia zabawa :D Poniżej widnieją rozkłady jazdy kolejno do i z Badaling.

IMG_20170911_073856065.jpg


IMG_20170911_082934.jpg


IMG_20170911_082944.jpg


IMG_20170911_142124.jpg


IMG_20170911_135715.jpg



Słuchajcie jeśli zobaczycie taki znak, zapamiętajcie żeby iść w lewo. Co tu dużo pisać? Gdy pójdziecie w prawo Wasza przygoda będzie wygląda tak:


1312.jpg


1310.jpg


1311.jpg



Jeśli pójdziecie w lewo, Wasza przygoda będzie wyglądała tak:


1329.jpg


1328.jpg


IMG_20170911_131014.jpg


IMG_20170911_130559.jpg



Nie wiem skąd wynika różnica natłoku ludzi na tych dwóch szczytach, ale jest ona kolosalna. Niestety i bardzo trudno mi było to zaakceptować, po około 20 minutach marszu w kierunku południowym dalsza droga była zamknięta, tak jak na ostatnim zdjęciu. Pomimo tego, że mur jest odnowiony i widać, że nie jest wiekowy to samo wyobrażenie, że w takiej scenerii ludzkimi rękami go zbudowano budzi podziw i jak najbardziej warto tam pojechać – niekoniecznie się pchać na północny szczyt. W niektórych miejscach jest naprawdę wysoki i bardzo stromy. Na koniec dodam, coś co również wcześniej zauważyliśmy: dzieci mają takie specjalne spodnie z odpinaną dziurą, dzięki której zawsze i wszędzie mogą się załatwić :D Na Wielkim Murze dosłownie widzieliśmy nawarstwienie się efektów braku noszenia pampersów i rozwiązywania tego problemu po prostu pod turystów nogi. Po powrocie udaliśmy się na ulicę Maliandao, aby przywieźć do domu dużo herbaty.

Zakazane miasto, Pałac Letni

Chiny mają dużo swoich naj: największy szklany most, najdłuższy mur, największy drewniany kompleks, największe gabarytowo lotnisko, największy powierzchniowo budynek na świecie. W ostatnim dniu naszej podróży byliśmy na największym placu na świecie w Tiananmen, gdzie w 89 krwawo stłumiono bunt. Nam się udało obalić komunę, im nie. Niestety skala inwigilacji jest porażająca. Mają własny internet, gdzie nie można krytykować władzy, gdy podróżują między miastami skanują dowody osobiste, prasa chińska jest piątą najbardziej ocenzurowaną prasą na świecie (na ponad 170 krajów). Jednak bądź co bądź ta komuna trochę pchnęła Chiny do samodzielności i dalszego rozwoju. Niestety nie poznaliśmy nikogo, kto wystarczająco mówi po angielsku, żeby dowiedzieć się czegoś więcej na temat życia na co dzień. Następnie weszliśmy do Zakazanego Miasta (20 juanów). Po 15 minutach, gdzie wszystko wyglądało tak samo, zaczęło nas to nudzić, ale fascynujące jest to, że Chińczycy 600 lat temu zorganizowali się na tyle, żeby cały ten kompleks zbudować z prefabrykatów, które sprowadzali z całych Chin. Znacznie ciekawszym miejscem dla nas był znajdujący się tuż obok Jingshan Park (1 juan), skąd rozpościerał się widok na całe Zakazane Miasto. Następnie przeszliśmy się starymi, biednymi uliczkami w centrum, czyli Hutongami, które wkrótce mają zniknąć. Czy ktoś wie dlaczego stawiają te deseczki przy kołach? Na sam koniec zajechaliśmy do Letniego Pałacu (30 juanów), który nas nie porwał, ale jest ona naprawdę doskonałym miejscem na randkę, no ale... :D

1361b.jpg


1364.jpg


1371.jpg


1372.jpg


dsaasd.jpg


1373.jpg


1375.jpg


IMG_20170912_150313.jpg



Dodaj Komentarz

Komentarze (26)

marcino123 26 stycznia 2018 13:56 Odpowiedz
no, to jadę z Wami :)pisz dalej.
brzemia 26 stycznia 2018 14:08 Odpowiedz
Zapowiada sie ciekawie!Wysłane z taptaka.
pabloo 26 stycznia 2018 14:22 Odpowiedz
Z chęcią przeczytam resztę. ;) Sam mam pomysł na podobną wycieczkę.
makdeb 26 stycznia 2018 14:40 Odpowiedz
Ja również będę czytał, w końcu kiedyś chciałbym pokonać taką trasę!
gecko 26 stycznia 2018 14:56 Odpowiedz
moje wciąż niespełnione marzenie! :D czekam na dalszy ciąg :)
cccc 27 stycznia 2018 08:19 Odpowiedz
Ciekawa relacja i fajnie sie czyta. :) Ja przejechalem odwrotna trase, a zaczalem w Szanghaju, aby bylo ciekawiej. Powracaja wspomnienia, czekam na CD i pozdrawiam.
martinuss 27 stycznia 2018 15:15 Odpowiedz
Fajna relacje :) Mam dodatkowe pytania; 1. W pociągu można za produkty płacić kartą? (Wagon restauracyjny i obsługa ''pokładowa'') 2. Jest zasięg GSM podczas całej podróży pociągiem? 3. Ile płaciliście za osobę na pociąg? :) 4. Bilety przesyłają do domu na polski adres czy trzeba jakoś odebrać na dworcu?
martinuss 27 stycznia 2018 15:15 Odpowiedz
Fajna relacje :) Mam dodatkowe pytania; 1. W pociągu można za produkty płacić kartą? (Wagon restauracyjny i obsługa ''pokładowa'') 2. Jest zasięg GSM podczas całej podróży pociągiem? 3. Ile płaciliście za osobę na pociąg? :) 4. Bilety przesyłają do domu na polski adres czy trzeba jakoś odebrać na dworcu?
radzio666 28 stycznia 2018 02:22 Odpowiedz
Martinuss napisał:2. Jest zasięg GSM podczas całej podróży pociągiem?a jak nie ma podczas calej podrozy to sie nie wybierzesz ?? :?
nenyan 3 lutego 2018 17:09 Odpowiedz
@Pietrucha fantastyczna podróż, jedna z "top" na mojej podróżniczej "bucket list". Z niecierpliwością czekam na Chiny! :)
nenyan 4 lutego 2018 12:14 Odpowiedz
Fantastyczne te Chiny w Twoim opisie :D Cały czas się śmiałam czytając! Sama się tam wybieram jesienią i mam nadzieję, że właśnie takich Chin uda nam się doświadczyć. Trochę mnie tylko zaskoczyłeś tym smogiem... Myślałam, że we wrześniu można jeszcze liczyć na czyste powietrze, a armagedon zaczyna się dopiero z końcem listopada... Buu :(
szymek36 5 lutego 2018 11:31 Odpowiedz
Relacja bardzo mi bliska, ze wzgledu na czesc Chinska. Smialem sie widzac zdjecie hotelu z odwrocona nazwa, sam obok niego przechodzilem i rowniez zwrocil moja uwage :) dobra relacja i dobrej jakosci zdjecia. Pozdrawiam!
szymek36 5 lutego 2018 11:31 Odpowiedz
Relacja bardzo mi bliska, ze wzgledu na czesc Chinska. Smialem sie widzac zdjecie hotelu z odwrocona nazwa, sam obok niego przechodzilem i rowniez zwrocil moja uwage :) dobra relacja i dobrej jakosci zdjecia. Pozdrawiam!
nenyan 5 lutego 2018 16:37 Odpowiedz
@Pietrucha co do Huashan, to jak znam życie - karma do mnie wróci i będę mieć podobne warunki pogodowe :D ale przynajmniej na górze Tianmen miałeś wprost idealną pogodę! a gdzie fotki z konsumpcji pająka, ja się pytam? photo or didn't happen! :P
kardasz 6 lutego 2018 00:51 Odpowiedz
Zdecydowanie jedna z najlepszych relacji, które czytałem - i to nie tylko ze względu na ciekawość trasy, ale dzięki lekkiemu pióru. "Wszędzie ludzie siedzą i stoją. Są mali, więc czasem stoją na tym na czym się siedzi" - złoto!
kornel 6 lutego 2018 15:32 Odpowiedz
Transsibem jechałem trzykrotnie. Cytat z moich zapisków nt. podróżowania trannsibem: "Nasz sąsiad mówi, że pierwszy dzień to rozrywka, drugi - nuda, trzeci - męczarnia, a w czwarty można zwariować... " Relacje tu: http://kornel.travel.pl/mongolia.htm http://kornel.travel.pl/chiny.htm
kornel 6 lutego 2018 15:32 Odpowiedz
Transsibem jechałem trzykrotnie.Cytat z moich zapisków nt. podróżowania trannsibem:"Nasz sąsiad mówi, że pierwszy dzień to rozrywka, drugi - nuda, trzeci - męczarnia, a w czwarty można zwariować... "
nenyan 8 lutego 2018 14:08 Odpowiedz
@Pietrucha dzięki za świetną relację! Bardzo mi przypadł do gustu Twój sposób narracji i - z racji zbliżającego się wyjazdu - szczególnie część o Chinach czytałam chłonąc każdy detal (i śmiejąc się do ekranu ;)) Pewnie się jeszcze do Ciebie odezwę z technicznymi pytaniami dot. przetrwania w Państwie Środka, jak już będę wiedziała... o co dokładnie pytać ;)
macio106 24 lutego 2018 10:42 Odpowiedz
Świetna relacja chłopaki! Gratuluje wyprawy życia! ;)
grimek91 19 lutego 2019 17:11 Odpowiedz
Świetna wyprawa i świetna relacja! No i chyba najlepsza z tych co do tej pory czytałem ;)Zainspirowałem się całym pomysłem do tego stopnia, że zaczynam dziewczynę namawiać na taką wyprawę :)Niestety jestem osobą która woli wszystko mieć dokładnie zaplanowane, więc spontan może się nie udać ;/
pietrucha 26 lutego 2019 22:29 Odpowiedz
Dzięki :) wiem jak to jest, że ze strachem nieco spogląda się na te kraje na drugim końcu świata, ale jak będę tam drugi raz to nie będę nic tak dokładnie planował :)
benjamin 27 lutego 2019 09:22 Odpowiedz
Swietna relacja! Zdjęcie z paprykarzem- the best :)Lekkie piuro, poczucie humoru które mi odpowiada.Co studiujesz??
miriam 27 lutego 2019 09:22 Odpowiedz
benjamin napisał:Lekkie piuro, poczucie humoru które mi odpowiada.Co studiujesz??Obstawiam piórologię ;)
benjamin 27 lutego 2019 09:29 Odpowiedz
poprawione :)
pietrucha 27 lutego 2019 19:27 Odpowiedz
A co, chcesz się umówić? Nie, dzięki, mam już dziewczynę :D Inżynierię bezpieczeństwa.
ciachu25 27 lutego 2019 19:33 Odpowiedz
PAPRYKARZ RULES!!!Pzdr, Art.